Pokaz filmów o Halinie Mikołajskiej i Alinie Pieńkowskiej połączony z dyskusją o roli kobiet w KOR

20 września o godz. 18.45 w Kinie Luna, ul. Marszałkowska 28, Stowarzyszenie Kongres Kobiet organizuje projekcję filmów o Halinie Mikołajskiej „Halina we wspomnieniach Mariana”  i  Alinie Pieńkowskiej „Historia pewnego życia”. Po projekcji Renata Kim z Newsweeka rozmawiać będzie z Joanną Szczęsną (redaktorką Biuletynu Informacyjnego KOR)  i Ludwiką Wujec (redaktorką Robotnika).

Rozmowa dotyczyć będzie roli kobiet w działalności opozycyjnej lat 70-tych.

„Halina we wspomnieniach Mariana Brandysa” (1993, reż. Ludwik Perski)
Poznał ją u Broszkiewiczów w Warszawie, a właściwie – w jakiś czas potem – w Zakopanem, i to bardziej z jej niż z własnej inicjatywy. Od opisu tego spotkania Marian Brandys zaczyna opowieść ozmarłej w 1989 r. żonie – wielce utalentowanej aktorce i znanej działaczce opozycji, Halinie Mikołajskiej. Jest to zarazem opowieść o jej rodzinie, środowisku, wspólnych przyjaciołach, sąsiadach, a także o sobie: nie znającym się na teatrze pisarzu, związanym z kobietą, której teatr był pasją. Wspomnienia Brandysa uzupełniają fragmenty zarejestrowanych na taśmie spektakli z udziałem Mikołajskiej oraz jej występów w salach przykościelnych, kiedy w latach 80. zdecydowała się jednak teatr opuścić. Ta wartka, pełna ciepła, zadumy, humoru i ironii opowieść jest ostatnim filmem znango dokumentalisty Ludwika Perskiego.

„Historia pewnego życia” (2003, reż. Andrzej Titkow)
To było jedno z pierwszych konspiracyjnych spotkań z udziałem Aliny. Młoda, szczupła kobieta o wyglądzie licealistki przybyła na tajne w zamyśle, choć z pewnością obserwowane przez bezpiekę zebranie opozycji w czerwonej sukience i tej samej barwy szpilkach. Co ty robisz, dziewczyno! – westchnął w duchu Bogdan Borusewicz. Przecież widać cię w tym ubraniu z dwóch kilometrów! Bohaterka filmu szybko nadrabiała brak doświadczenia w trudnym i niebezpiecznym żywocie konspiratora. Niedostatek rutyny rekompensowała innymi, budzącymi podziw nawet u weteranów opozycji cechami charakteru. Drobna, wręcz krucha z pozoru pielęgniarka ze stoczniowej przychodni zdrowia imponowała zdolnościami przywódczymi, rzadko spotykaną w jej wieku dojrzałością oraz odwagą. Okazywaną w osobistych kontaktach dziewczęcą nieśmiałość łączyła z okazywaną w publicznych, ekstremalnych sytuacjach twardością, wręcz zaciętością. To ona stanęła naprzeciw wychodzącemu z gdańskiej stoczni tłumowi mężczyzn i krzycząc im w twarze zmusiła stoczniowców do powrotu i kontynuacji strajku. Niebywały hart ducha i determinację demonstrowała też podczas dramatycznych wydarzeń stanu wojennego, internowania w obozie w Gołdapii, podziemnej działalności w latach następnych. A przecież musiała zajmować się także synem, odpierać gorzkie zarzuty rodziców sprzeciwiających się konspiracyjnym zainteresowaniom córki, a następnie łączyć obowiązki opozycyjnej działaczki z rolą żony i matki w małżeństwie z tropionym przez władze Bogdanem Borusewiczem. Alinę Pieńkowską-Borusewicz, legendę Solidarności, późniejszą senator w wolnej już Polsce, wspominają najbliżsi – rodzice, dzieci, mąż, przyjaciółki z ośrodka zdrowia Stoczni Gdańskiej, a także znakomitości życia publicznego, między innymi Lech Wałęsa, Bogdan Lis, Tadeusz Mazowiecki, Zbigniew Bujak, Ludwik Wujec, Jan Nowak-Jeziorański, Jacek Taylor. Z ich wypowiedzi przed kamerą Andrzeja Titkowa wyłania się fascynujący wizerunek niezłomnej bojowniczki, polityka, a także kobiety z krwi i kości, kochającej żony i troskliwej matki, która choć obciążona ponad miarę obowiązkami, mając niewiele czasu dla bliskich, starała się poświęcać im każdą wolną chwilę. Marzyła, że potrafi zrekompensować im owe niezawinione zaniedbania w przyszłości, że po przejściu na polityczną emeryturę zajmie się domem, ogrodem, dziećmi. Nie zdążyła. Przegrała najtrudniejszą, jedyną w życiu przegraną walkę – z rakiem.