Antoni Pajdak (1894-1988)
Kiedy w 1977 roku, po zabójstwie Stanisława Pyjasa, aresztowano wszystkich młodych mężczyzn z KOR-u – wspomina poetka Anka Kowalska – my, kobiety, i starsi panowie wdarliśmy się do Prokuratury Generalnej na Krakowskim Przedmieściu. Zapamiętałam sędziwego Antoniego Pajdaka, który wygrażał milicjantom swoją nieodłączną laską i krzyczał, że jego także mają aresztować.
Całe życie Antoniego Pajdaka – działacza PPS-u i żołnierza Legionów Piłsudskiego – było pełne świadectw ogromnej osobistej odwagi. Nieprzypadkowo w konspiracji podczas II wojny światowej nosił pseudonim “Traugutt”, po niezłomnym przywódcy powstania styczniowego.
Brał udział w niemal każdym zakręcie polskiej historii w XX w. Podczas procesów wytaczanych przeciwnikom politycznym przez sanację w latach 30. Pajdak jako adwokat bronił za darmo socjalistów i komunistów. W czasie niemieckiej okupacji został z ramienia PPS zastępcą Delegata Rządu na Kraj (w randze ministra). W czasie Powstania Warszawskiego słał z płonącego miasta raporty dla rządu w Londynie, opisując dramatyczną sytuację stolicy i prosząc o pomoc.
W marcu 1945 r. Pajdak – razem z innymi przywódcami Polski Podziemnej – został zaproszony przez generała NKWD Iwana Sierowa na “polityczne rozmowy”. Była to prowokacja: wszyscy zostali aresztowani i wywiezieni do Moskwy, gdzie w czerwcu 1945 r. władze ZSRR wytoczyły im pokazowy proces – sławny proces szesnastu. Pajdaka z niego wyłączono: odmówił zeznań w śledztwie. Skazano go osobno – na pięć lat więzienia. Normą sądownictwa stalinowskiego było jednak przedłużanie wyroków albo skazywanie na obóz lub przymusowe osiedlenie na Syberii, kiedy już się skończyły. Antoni Pajdak wrócił do Polski z łagrów dopiero dwa lata po śmierci Stalina, w 1955 r.
Nie złamano go i nie przestał bronić tego, co uważał za słuszne. W 1972 r. napisał np. list do premiera Piotra Jaroszewicza z żądaniem uczczenia patriotycznych zasług Legionów. Pisał także listy z wnioskami o sprowadzenie do kraju prochów tych oskarżonych w procesie szesnastu, którzy zmarli w rosyjskich więzieniach.
Członkowie KOR-u zapamiętali go jako człowieka niezwykle prawego i pryncypialnego. – Był dla nas taką Arką Przymierza pomiędzy II RP i PRL-em – mówi jeden z nich. W 1981 r., już po rozwiązaniu KOR-u, “nieznani sprawcy” – czyli esbecy – pobili Pajdaka na ulicy. Miał wówczas 86 lat, ale nawet mimo tak sędziwego wieku próbował bronić się swoją nieodłączną laską.
Adam Leszczyński. Źródło Gazeta Wyborcza
Fot. Bartosz Pietrzak, ze zbiorów Andrzeja Friszke