„Kryptonim „Gracze” Służba Bezpieczeństwa wobec Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR” (1976 – 1981)”, wybór, wstęp i opracowanie Łukasz Kamiński i Grzegorz Waligóra. IPN, seria „Dokumenty”, t. 41, Warszawa 2010
O istnieniu KOR-u Polacy dowiedzieli się z oficjalnych źródeł dopiero w grudniu 1976 r., czyli po trzech miesiącach jego działalności. Wtedy ukazał się w „Trybunie Ludu” artykuł zatytułowany „Pod pozorem prawdziwej troski”, komentujący wydaną w Niemczech publikację o Czerwcu ’76. Autor naśmiewał się w nim z „przepisywanych na maszynie” komunikatów i „przesłań do robotników”, „nielicznego środowiska przeciwników socjalizmu”, którzy „zbijają na przejściowych trudnościach kraju swój wątpliwy moralnie kapitalik”. Z początku był to tekst odosobniony w polskiej komunistycznej prasie, więcej było potępiającej propagandy o czechosłowackiej Karcie 77 (powstała w styczniu 1977 r., a więc w cztery miesiące po KOR-ze), niż o rodzimej opozycji. Oficjalnie KOR miał po prostu nie istnieć.
Lecz skoro władza chciała przemilczeć istnienie KOR-u, a z drugiej strony tłumaczyła Polakom istnienie opozycji, bagatelizując jej aktywność, to dlaczego przeciwko garstce działaczy i „wspierającej ich grupy młodzieży akademickiej” rzucono całą machinę wewnątrzpezetpeerowskiej propagandy, tzw. partyjny aktyw, a przede wszystkim setki, jeśli nie tysiące, funkcjonariuszy tajnej policji politycznej oraz agentów i donosicieli skierowanych do penetracji tego środowiska? Władza bała się KOR-u, więc imała się wszelkich środków, by stłumić rodzącą się społeczną aktywność.
„Kryptonim ‘Gracze’” to książka o KOR-ze widzianym od drugiej strony, przez fałszujące rzeczywistość okulary służby bezpieczeństwa. Osiemset stron z okładem tajnych za PRL-u dokumentów, które nigdy – w zamierzeniu – ich twórców nie miały ujrzeć światła dziennego. Do tego solenny wstęp autorstwa Łukasza Kamińskiego i Grzegorza Waligóry, dwóch historyków z Instytutu Pamięci Narodowej, oraz przypisy i komentarze, absolutnie niezbędne, by rozjaśnić język raportów funkcjonariuszy.
Treść dokumentów – paradoksalnie – bardziej pokazuje mentalność i sposób myślenia PRL-owskiej policji politycznej niż wewnętrzne spory i publiczną aktywność KOR-u. Po prostu na działalność KOR-u esbecy – a przez nich władza – patrzyli własną miarą. Co komunistom przyszło z informacji, że współpracownik KOR-u poznał wnuczkę marszałka Józefa Piłsudskiego, która akurat przebywała w Polsce na rocznym stypendium? Albo – to informacja uzyskana z podsłuchu telefonicznego – że podczas głodówki protestacyjnej w kościele Św. Krzyża w Warszawie jej uczestnicy z początku nie odczuwali głodu, ale po kilku dniach już tak?
Meldunki, raporty i analizy esbeków dotyczące KOR-u są najpewniej szczere. Ale czy mówią prawdę o KOR-ze i o Polsce drugiej połowy lat 70. XX w? Funkcjonariusze mogli wiedzieć, którego dnia i o której godzinie Jacek Kuroń spotka się z Adamem Michnikiem. Mogli znać treść rozmowy, podsłuchać debatę na KOR-owskim zebraniu, a nawet, np. dzięki konfidentom, uzyskiwać całkowicie prywatne informacje. Lecz najczęściej były to wiadomości po prostu jawne lub nieistotne błahostki. Przede wszystkim, esbecy opisywali niezrozumiałych dla siebie ludzi i rzeczywistość. W efekcie, raporty, mimo ich urzędowej rzetelności i skrupulatności, nie miały z prawdą i rzeczywistością wiele wspólnego.
Do pobrania w formacie PDF
Do kupienia: Dedalus.pl
Cena 19 zł